Witajcie!

Wiosna wyjątkowo nie może się w tym roku rozkręcić. Chociaż zdjęcia z dzisiejszego posta powstały dobry miesiąc temu, to stylizacja jest jak najbardziej aktualna do obecnej pogody. Majówka daje nadzieję na kilka słonecznych chwil, jednak po niej znowu szykuje się załamanie. Właściwie to ostatnio cały czas noszę w podręcznej torbie parasol, cienkie rękawiczki i niekiedy szalik. Zwyczajnie tęsknię już za ciepłymi, długimi wieczorami i lżejszymi ubraniami.

Cost per wear, czyli koszty zużycia ubrania

Chciałam odnieść do dzisiejszego outfitu ciekawą zasadę, która pomaga realnie ocenić, czy zakup danej rzeczy rzeczywiście się opłaca. Cenę ubrania dzielimy przez liczbę okazji, na które możemy je założyć (np. w ciągu roku). Im mniejszy jest wynik, tym lepiej. Na jego podstawie da się ocenić, ile tak naprawdę ,,kosztuje założenie danego ubrania". Cost per wear ma na celu podjęcie bardzo świadomej decyzji przy wybieraniu ubrań. Decyzji, która przekłada się na oszczędności, zapobiega nadmiernym wydatkom (zwłaszcza impulsywnym) i wpisuje się w filozofię slow fashion i zero waste. Jeśli decydujemy się na niski cost per wear przy każdych zakupach, to po jakimś czasie okaże się, że mamy w szafie tylko te ubrania, które naprawdę nosimy i potrzebujemy. Nietrafione zakupy i gromadzenie rzeczy ,,na 1 raz" przejdą do historii. Dobre jakościowo ubrania z second handu dają naprawdę dużo korzyści finansowych, w tym właśnie niski cost per wear. Porządne, klasyczne jeansy Levis co prawda są sporym wydatkiem jednorazowym, jednak to zakup ,,długodystansowy" - egzemplarz ten służy przez lata, do tego są bardzo wygodne i dość często je noszę. Jeszcze lepiej, gdy trafią się takie z drugiej ręki! Tak samo awiatorka z kożuszkiem - od wielu lat w mojej garderobie, nie nudzi się i również często z niej korzystam (szczególnie przy takiej pogodzie). 

Kurtka | Jacket: Reserved / Jeansy: Levis / Botki | Boots: SH / Rękawiczki | Gloves: Mango

Zdjęcia: Asio