Niezbędnik festiwalowicza, czyli co zebrać ze sobą na kilkudniowy plener
7/28/2018
Witajcie!
W tym roku w planach miałam trzy festiwale muzyczne. Największy z nich już za moment, a chodzi tu oczywiście o Przystanek Woodstock... o przepraszam, Pol'and'Rock Festiwal w Kostrzynie. Pomyślałam więc, że będzie łatwiej i Wam i mnie pakować się na to wydarzenie, mając pod ręką listę najpotrzebniejszych rzeczy. Zwłaszcza, jeśli ktoś z Was wybiera się na plenerowy festiwal muzyczny po raz pierwszy i nawet nie wie od czego zacząć.
Pakowanie na festiwal to wbrew pozorom nie taka prosta rzecz, ale warto sobie przypomnieć o najważniejszych punktach:
1. namiot, śpiwór, karimata/materac (opcjonalnie pompka) - jeśli oczywiście nocujecie na polu namiotowym na terenie festiwalu. Zdecydowanie najwygodniejsza opcja, jeśli chodzi o czas i pieniądze - nie musicie tracić czasu na dojazd z miasta, a i koszty są zawsze niższe. Namiot ma służyć tylko do odpoczynku, większość dnia i tak będziecie spędzać na koncertach, warsztatach czy jedzeniu. Wbrew pozorom letnie festiwale potrafią uszczuplić portfel jak tygodniowe wakacje za granicą. Poza tym nigdzie indziej nie poczujecie tego klimatu, jak właśnie na polu namiotowym, wśród wesoło bawiących się ludzi, kolorowych wiosek tematycznych, czy w kolejce pod prysznic ;)
2. plecak/nerka - gdzieś trzeba nosić swój dobytek. Ważne dokumenty i pieniądze zawsze lepiej mieć przy sobie, a kompaktowy plecak czy nawet zwykła, materiałowa torba przydadzą się, gdy trzeba będzie spakować gdzieś zakupy, czy koc do siedzenia. W małej saszetce najwygodniej nosi się portfel, telefon czy chusteczki, a ryzyko utraty dobytku w trakcie szaleństwa pod sceną drastycznie spada.
3. ubrania = zapas koszulek, ciepłą bluzę, chustę chroniącą przed kurzem, kurtkę przeciwdeszczową(!), bieliznę. Niezależnie od tego, czy w dzień termometr pokazuje 15 czy 30 stopni, to zdarzy Wam się zmarznąć na festiwalu, więc warto mieć ze sobą przynajmniej jedną ciepłą bluzę lub sweter. I umówmy się - pierwszego dnia wszyscy przykładają ogromną uwagę do swoich festiwalowych stylizacji: boho sukienki w wersji maxi, kolorowe crop topy, fale na włosach i brokatowy makijaż. Niestety kolejne dni weryfikują te wybory i już na drugi dzień zobaczycie zdecydowanie więcej ,,zwyklaków", czyli długich spodni i jeansowych kurtek/ramonesek. Ja zawsze mam ze sobą dodatkowo dużą chustę (jak arafatka) i rękawiczki. Nie, to nie żart - kilka razy się przydały, kiedy pogoda niezbyt dopisała, a nocą naprawdę potrafi być zimno. Nowe ubrania zostawcie na inne okazje - na festiwalach jest mnóstwo kurzu oraz piachu i niezależnie od tego jak bardzo o nie dbacie, to nie ma opcji żeby pozostały czyste i niezniszczone.
4. coś na głowę - i może to być czapka z daszkiem, kapeluszy czy zwykła bandamka. Po prostu nie chcecie doznać udaru słonecznego i przegapić reszty festiwalu.
5. wysokie buty + klapki pod prysznic - dwie pary, które w zupełności wystarczą. Choćby nie wiem jakie fajne i wygodne nie byłyby materiałowe trampki, czy przewiewne sandałki, to wierzcie mi - w starciu z deszczem i błotem i tak polegną. Poza tym będziecie spacerować kilka(naście) kilometrów dziennie i bawić się/skakać/tańczyć na koncertach, więc wygodne obuwie to podstawa. Najlepsze będą (mimo możliwego upału) zakryte, nieprzemakalne, masywne, i wypróbowane buty, które nie spowodują odcisków, pęcherzy czy otarć i ochronią przed skręceniem kostki. Polecam stabilne, skórzane botki lub glany.
6. dokumenty, ale tylko te niezbędne, czyli dowód czy legitymacja. Prawo jazdy możecie zostawić w domu (o ile nie przyjechaliście na festiwal samochodem), razem z kartami kredytowymi, kartami klubowymi czy karnetami sportowymi. Nie bierzcie zbędnego balastu, który w razie zgubienia trzeba będzie wyrabiać na nowo.
7. powerbank, ładowarka, latarka - na niektórych festiwalach możecie znaleźć strefy z prądem do ładowania swoich urządzeń. Zwykle są one otoczone kilometrowymi kolejkami, więc jeśli nie chcecie marnować cennego czasu na czekanie z telefonem w ręce, żeby podładować 15% baterii w telefonie zanim ktoś Was przegoni, weźcie na wszelki wypadek naładowane powerbanki (a nawet i dwa, gdyby jeden odmówił posługi). A i mała, kompaktowa latarka może okazać się niezbędna w trakcie szukania namiotu nocą, czy oświetlania sobie drogi, gdyby Wasz telefon akurat się rozładował. Szukanie rzeczy w namiocie po ciemku też nie jest wygodne - latarkę można zawiesić na lince, telefon raczej ciężko.
8. apteczka - opatrunki, plastry, coś do odkażania skóry, elektrolity, stale przyjmowane leki + leki przeciwbólowe, przeciwbiegunkowe, rozkurczowe i na zapalenie pęcherza. Nawet jeśli Wam miałyby się nie przydać (a zdecydowanie nie życzę nikomu chorować w takim miejscu) to poratujecie inną potrzebującą duszę. Z racji wykonywanej pracy jestem i tak postrzegana jako przenośna apteka i sporo razy zdarzało mi się, że ktoś prosił mnie o pomoc. Nie każdy przypadek kwalifikuje się do wizyty w punkcie medycznym, więc lepiej móc sobie pomóc, niż cierpieć katusze. Wielogodzinne zabawy, mało snu, słońce i jedzenie różnej jakości może doprowadzić do ostrego rozregulowania organizmu. A nie chcecie chyba skończyć imprezy przed czasem w szpitalu, podpięci do kroplówki.
9. kosmetyczka = pasta i szczoteczka do zębów, ręcznik, żel antybakteryjny, papier toaletowy, żel do mycia, antyperspirant, krem z filtrem(!) to absolutny must have. Opcjonalnie pantenol, gdybyście zapomnieli o filtrze, a słońce wyjątkowo by dokazywało. I może nie będę zbyt ekologiczna, ale cała paczka nawilżanych chusteczek bardzo Wam się przyda. Bez reszty prawdopodobnie dacie sobie świetnie radę. Często kremy do twarzy biorę w formie próbek - zajmują mniej miejsca. Malowanie się na festiwalu jest dość kłopotliwe i wiążę się z zabraniem dodatkowego balastu kosmetyków. Uwierzcie mi, po kilku godzinach w pełnym słońcu/na deszczu Wasz makijaż na nic się zda i będziecie żałować, że w ogóle go wykonałyście. Duże, kolorowe okulary wyglądają na Waszej twarzy dużo lepiej, niż spływająca mascara. Suchy szampon? Można, ale ostatecznie same zobaczycie, że nie skorzystacie - po kilku godzinach Wasze włosy będą się domagać kąpieli jeszcze bardziej, a do tego może podrażnić wrażliwą skórę głowy i zadrapiecie się do bólu. W tym przypadku praktyczniejsze są warkocze i fantazyjne upięcia - przejrzyjcie zresztą galerie z festiwalu Coachella, gdzie nawet największe fashionistki mają spięte włosy. Jak widać, nie bez powodu ;)
10. woda + jedzenie, które nie zepsuje się w upale - wbrew pozorom na konserwach i pasztecie da się przeżyć kilka dni. Na wszystkich festiwalach są punkty gastronomiczne, gdzie zjecie normalne posiłki, ale warto mieć ze sobą coś do przekąszenia w międzyczasie lub zjedzenia po przebudzeniu, zanim udacie się w dalszą drogę. Nabiał zdecydowanie odpada - nieprzechowywany w lodówce może Was nieźle potruć.
11. zestaw małego majsterkowicza = zapalniczka, taśma klejąca, sznurek - na tegoroczne Castle Party postanowiliśmy wziąć namiot ogrodowy, żeby w razie załamania pogody mieć gdzie się skryć na polu namiotowym. Jednak najtańsze pawilony mają to do siebie, że są dość nietrwałe - a to ktoś zahaczy o linki podtrzymujące, a to nóżka się wygnie... a to dopiero pierwszy dzień festiwalu, a namiot miał wytrzymać co najmniej cztery. Wtedy sprawdza się taśma klejąca - łata dziury, prostuje rurki, w razie potrzeby skleja co trzeba. Nigdy nie wiecie, kiedy się przyda, więc lepiej mieć na wszelki wypadek ;)
12. bilety - jeśli festiwal jest biletowany, to głupio byłoby jechać przez pół Polski, a potem nie wejść.
Pakowanie na festiwal to wbrew pozorom nie taka prosta rzecz, ale warto sobie przypomnieć o najważniejszych punktach:
1. namiot, śpiwór, karimata/materac (opcjonalnie pompka) - jeśli oczywiście nocujecie na polu namiotowym na terenie festiwalu. Zdecydowanie najwygodniejsza opcja, jeśli chodzi o czas i pieniądze - nie musicie tracić czasu na dojazd z miasta, a i koszty są zawsze niższe. Namiot ma służyć tylko do odpoczynku, większość dnia i tak będziecie spędzać na koncertach, warsztatach czy jedzeniu. Wbrew pozorom letnie festiwale potrafią uszczuplić portfel jak tygodniowe wakacje za granicą. Poza tym nigdzie indziej nie poczujecie tego klimatu, jak właśnie na polu namiotowym, wśród wesoło bawiących się ludzi, kolorowych wiosek tematycznych, czy w kolejce pod prysznic ;)
2. plecak/nerka - gdzieś trzeba nosić swój dobytek. Ważne dokumenty i pieniądze zawsze lepiej mieć przy sobie, a kompaktowy plecak czy nawet zwykła, materiałowa torba przydadzą się, gdy trzeba będzie spakować gdzieś zakupy, czy koc do siedzenia. W małej saszetce najwygodniej nosi się portfel, telefon czy chusteczki, a ryzyko utraty dobytku w trakcie szaleństwa pod sceną drastycznie spada.
3. ubrania = zapas koszulek, ciepłą bluzę, chustę chroniącą przed kurzem, kurtkę przeciwdeszczową(!), bieliznę. Niezależnie od tego, czy w dzień termometr pokazuje 15 czy 30 stopni, to zdarzy Wam się zmarznąć na festiwalu, więc warto mieć ze sobą przynajmniej jedną ciepłą bluzę lub sweter. I umówmy się - pierwszego dnia wszyscy przykładają ogromną uwagę do swoich festiwalowych stylizacji: boho sukienki w wersji maxi, kolorowe crop topy, fale na włosach i brokatowy makijaż. Niestety kolejne dni weryfikują te wybory i już na drugi dzień zobaczycie zdecydowanie więcej ,,zwyklaków", czyli długich spodni i jeansowych kurtek/ramonesek. Ja zawsze mam ze sobą dodatkowo dużą chustę (jak arafatka) i rękawiczki. Nie, to nie żart - kilka razy się przydały, kiedy pogoda niezbyt dopisała, a nocą naprawdę potrafi być zimno. Nowe ubrania zostawcie na inne okazje - na festiwalach jest mnóstwo kurzu oraz piachu i niezależnie od tego jak bardzo o nie dbacie, to nie ma opcji żeby pozostały czyste i niezniszczone.
4. coś na głowę - i może to być czapka z daszkiem, kapeluszy czy zwykła bandamka. Po prostu nie chcecie doznać udaru słonecznego i przegapić reszty festiwalu.
5. wysokie buty + klapki pod prysznic - dwie pary, które w zupełności wystarczą. Choćby nie wiem jakie fajne i wygodne nie byłyby materiałowe trampki, czy przewiewne sandałki, to wierzcie mi - w starciu z deszczem i błotem i tak polegną. Poza tym będziecie spacerować kilka(naście) kilometrów dziennie i bawić się/skakać/tańczyć na koncertach, więc wygodne obuwie to podstawa. Najlepsze będą (mimo możliwego upału) zakryte, nieprzemakalne, masywne, i wypróbowane buty, które nie spowodują odcisków, pęcherzy czy otarć i ochronią przed skręceniem kostki. Polecam stabilne, skórzane botki lub glany.
6. dokumenty, ale tylko te niezbędne, czyli dowód czy legitymacja. Prawo jazdy możecie zostawić w domu (o ile nie przyjechaliście na festiwal samochodem), razem z kartami kredytowymi, kartami klubowymi czy karnetami sportowymi. Nie bierzcie zbędnego balastu, który w razie zgubienia trzeba będzie wyrabiać na nowo.
7. powerbank, ładowarka, latarka - na niektórych festiwalach możecie znaleźć strefy z prądem do ładowania swoich urządzeń. Zwykle są one otoczone kilometrowymi kolejkami, więc jeśli nie chcecie marnować cennego czasu na czekanie z telefonem w ręce, żeby podładować 15% baterii w telefonie zanim ktoś Was przegoni, weźcie na wszelki wypadek naładowane powerbanki (a nawet i dwa, gdyby jeden odmówił posługi). A i mała, kompaktowa latarka może okazać się niezbędna w trakcie szukania namiotu nocą, czy oświetlania sobie drogi, gdyby Wasz telefon akurat się rozładował. Szukanie rzeczy w namiocie po ciemku też nie jest wygodne - latarkę można zawiesić na lince, telefon raczej ciężko.
8. apteczka - opatrunki, plastry, coś do odkażania skóry, elektrolity, stale przyjmowane leki + leki przeciwbólowe, przeciwbiegunkowe, rozkurczowe i na zapalenie pęcherza. Nawet jeśli Wam miałyby się nie przydać (a zdecydowanie nie życzę nikomu chorować w takim miejscu) to poratujecie inną potrzebującą duszę. Z racji wykonywanej pracy jestem i tak postrzegana jako przenośna apteka i sporo razy zdarzało mi się, że ktoś prosił mnie o pomoc. Nie każdy przypadek kwalifikuje się do wizyty w punkcie medycznym, więc lepiej móc sobie pomóc, niż cierpieć katusze. Wielogodzinne zabawy, mało snu, słońce i jedzenie różnej jakości może doprowadzić do ostrego rozregulowania organizmu. A nie chcecie chyba skończyć imprezy przed czasem w szpitalu, podpięci do kroplówki.
9. kosmetyczka = pasta i szczoteczka do zębów, ręcznik, żel antybakteryjny, papier toaletowy, żel do mycia, antyperspirant, krem z filtrem(!) to absolutny must have. Opcjonalnie pantenol, gdybyście zapomnieli o filtrze, a słońce wyjątkowo by dokazywało. I może nie będę zbyt ekologiczna, ale cała paczka nawilżanych chusteczek bardzo Wam się przyda. Bez reszty prawdopodobnie dacie sobie świetnie radę. Często kremy do twarzy biorę w formie próbek - zajmują mniej miejsca. Malowanie się na festiwalu jest dość kłopotliwe i wiążę się z zabraniem dodatkowego balastu kosmetyków. Uwierzcie mi, po kilku godzinach w pełnym słońcu/na deszczu Wasz makijaż na nic się zda i będziecie żałować, że w ogóle go wykonałyście. Duże, kolorowe okulary wyglądają na Waszej twarzy dużo lepiej, niż spływająca mascara. Suchy szampon? Można, ale ostatecznie same zobaczycie, że nie skorzystacie - po kilku godzinach Wasze włosy będą się domagać kąpieli jeszcze bardziej, a do tego może podrażnić wrażliwą skórę głowy i zadrapiecie się do bólu. W tym przypadku praktyczniejsze są warkocze i fantazyjne upięcia - przejrzyjcie zresztą galerie z festiwalu Coachella, gdzie nawet największe fashionistki mają spięte włosy. Jak widać, nie bez powodu ;)
10. woda + jedzenie, które nie zepsuje się w upale - wbrew pozorom na konserwach i pasztecie da się przeżyć kilka dni. Na wszystkich festiwalach są punkty gastronomiczne, gdzie zjecie normalne posiłki, ale warto mieć ze sobą coś do przekąszenia w międzyczasie lub zjedzenia po przebudzeniu, zanim udacie się w dalszą drogę. Nabiał zdecydowanie odpada - nieprzechowywany w lodówce może Was nieźle potruć.
11. zestaw małego majsterkowicza = zapalniczka, taśma klejąca, sznurek - na tegoroczne Castle Party postanowiliśmy wziąć namiot ogrodowy, żeby w razie załamania pogody mieć gdzie się skryć na polu namiotowym. Jednak najtańsze pawilony mają to do siebie, że są dość nietrwałe - a to ktoś zahaczy o linki podtrzymujące, a to nóżka się wygnie... a to dopiero pierwszy dzień festiwalu, a namiot miał wytrzymać co najmniej cztery. Wtedy sprawdza się taśma klejąca - łata dziury, prostuje rurki, w razie potrzeby skleja co trzeba. Nigdy nie wiecie, kiedy się przyda, więc lepiej mieć na wszelki wypadek ;)
12. bilety - jeśli festiwal jest biletowany, to głupio byłoby jechać przez pół Polski, a potem nie wejść.
Opcjonalnie:
- kuchenka polowa + przybory kuchenne - pod warunkiem, że na terenie pola nie obowiązuje zakaz używania ,,otwartego ognia", to całkiem wygodnie jest mieć ze sobą małą kuchenkę, żeby nawet zagotować sobie wodę na herbatę.
- zatyczki do uszu - ściany namiotu są cienkie, chronią Was tylko przed deszczem i wiatrem, a zupełnie nie chronią przed hałasem. Jeśli macie płytki sen, to pokochacie je z całego serca. Będziecie wtedy mogli wyciszyć sąsiadów z namiotu obok, którzy bawią się do bladego świtu w dowolnym momencie.
- aplikacja festiwalowa - w tej chwili każdy większy festiwal ma swoją apkę na telefon. Dzięki niej zaznaczycie wszystkie wydarzenia, w których chcecie uczestniczyć, zawsze będziecie mieć pod ręką mapkę festiwalu, czy oznaczycie współrzędne swojego namiotu, żeby łatwiej do niego trafić w nocy, gdy ze zmęczenia nie widzicie już na oczy. Niezwykle przydatna rzecz!
- wymyślna stylizacja/przebranie - w końcu to czas na zabawę, więc czemu by nie zaszaleć? ;) Nadal miejcie jednak na uwadze punkt 3.
Jeśli również planujecie wyjazd na letni festiwal, to bawcie się dobrze (ale bezpiecznie)!
Zdjęcia: Asio
Body i koszula | Body & Shirt: Sinsay / Szorty: H&M | Botki | Boots: Bonprix / Kapelusz i plecak | Hat & Backpack: Gamiss
7 komentarzy
praktyczny wpis dla osób takich jak ja, które nigdy niestety nie były na żadnym festiwalu ale może kiedyś... :) ❤️ przynajmniej wiadomo jak się spakować :)
OdpowiedzUsuńPrzydatny wpis ;)
OdpowiedzUsuńJa za rok planuję się wybrać ze znajomymi. Zobaczymy co to będzie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w wolnej chwili,
Miłego wieczoru! xx Bambi
Taki koncertowy outfit :D
OdpowiedzUsuńmasz świetną figurę :3
OdpowiedzUsuńtrochę tego trzeba zabrać xD więc fajnie, że napisałaś o tym post
udanej zabawy
zapraszam ♥
nasurka.wordpress.com
Love your cowboy ankle boots, so stylish for this season!
OdpowiedzUsuń❤
blog: MyBlondeGal
insta: @myblondegal
Youtube
Idealna figura, którą tylko można pozazdrościc. Wpadnij do mnie na sosimply - hurtownia odzieży damskiej, na pewno znajdziemy coś dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy komentarz :) Staram się odpowiadać na wszystkie wiadomości. Jeśli chcesz to obserwuj ;)