Grecja | Praktyczne porady i plan podróży

10/05/2019

Witajcie!


W tym roku powrót do codzienności po urlopie trwał wyjątkowo długo. Ciężko było przestawić się na normalne tory, tym bardziej, że październik w aptece jest zawsze bardzo intensywny - zaczyna się najbardziej pracowity okres w roku, który potrwa aż do marca/kwietnia. 


Ale przyznać muszę - w trakcie wyjazdu do Grecji bardzo wypoczęłam. Przez ostatnie dwa tygodnie mogliście śledzić na Instagramie jak przebiegała nasza wycieczka objazdowa, a dziś przyszedł czas na wpis z praktycznymi poradami i dokładniejszym planem podroży. Pomysł na Grecję zrodził się już rok temu, po pobycie w Bieszczadach. Wycieczka na Korfu zostawiła po sobie pewien niedosyt, więc kiełkowała we mnie decyzja o powrocie do Hellady. Tym razem jednak wszystko organizowaliśmy sami: plan zwiedzania, noclegi, wynajem samochodu i loty. Jechaliśmy w 4 osoby (2 pary), więc sporo kosztów mogliśmy podzielić między sobą.  

Co warto wiedzieć przed wylotem?

  • Na początku powinniście sprawdzić, czy macie ważny paszport lub dowód. Uwierzcie mi, to wcale nie jest taka oczywista rzecz. Raz zdarzyło się nam odwołać wycieczkę, gdyż mężowi kończyła się ważność dowodu 2 dni przed wylotem.
  • Prawo jazdy - nie musicie mieć międzynarodowego dokumentu, aby wynająć samochód na miejscu. Polska wersja w zupełności wystarczy.
  • Ubezpieczenia/Karta EKUZ. Jeżeli podróżujemy po Europie, to zawsze mamy przy sobie kartę EKUZ. Pozwala ona nam korzystać ze świadczeń zdrowotnych na terenie kraju, w którym przebywamy. Jest to co prawda tylko doraźna pomoc, dlatego dodatkowo wykupujemy ubezpieczenie na dany wyjazd - na czas pobytu wykupiliśmy ubezpieczenie w PZU.
  • W drugiej połowie września pogoda w Grecji jest bardziej znośna - maksymalna temperatura na jaką trafiliśmy to 32 stopnie (zaraz po przylocie, w Atenach), a minimalna - 23 stopnie. Jeśli nie lubicie upałów tak jak my, to polecam właśnie ten okres roku na podróż do Grecji.
  • Bez problemu dogadacie się tu po angielsku, czasem niemiecku lub rosyjsku.
Bilety lotnicze

Na szczęście z Grecją nie ma problemów. Można łatwo trafić na tanie bilety, o ile jesteście elastyczni. My stratowaliśmy z Poznania, a wracaliśmy bezpośrednio do Wrocławia. Ceny są różne, więc można trafić na super promocje, a normalnie plasują się na poziomie 80-200 zł od osoby + dodatkowe koszty za bagaż rejestrowany. Lotnisko w Atenach mieści się poza miastem, więc warto pomyśleć wcześniej o transferze do stolicy Grecji. Opcji jest mnóstwo: taksówki prosto z lotniska (wysokie koszty), wynajem samochodu (w zależności od umowy, do tego jeszcze wrócę), metro - linia M3, która kursuje bezpośrednio spod lotniska i zawiezie nas do centrum, koszt: 10 euro od osoby. 

Nasza trasa

Przejechaliśmy dość sporo - prawie 2500 km! Mieliśmy dwa dłuższe odcinki, na które zeszło nam ok. 5-6 h. Droga szybko leci, gdy podróżuje się autostradą (która jest płatna; co jakiś czas napotkacie bramki), ale często zdarzało nam się podróżować po drogach krajowych, bądź lokalnych. Zaznaczyłam też te dłuższe odcinki, które musieliśmy przejechać za jednym zamachem. Poniżej możecie zobaczyć całą naszą trasę na mapie (lewa część-trasa po północy, prawa - droga na południe):


Ateny -> Termopile -> Paralia Katerinis -> Kalambaka (Meteory, trasą przez masyw Olimpu) -> Wolos -> Platanias -> Delfy -> Korynt -> Mykeny -> Epidauros -> Nauplion -> Sparta -> Mistra -> Kalamata -> Ateny

Po drodze zwiedziliśmy też kilka bardzo urokliwych miasteczek, czy plaż. Jeśli chodzi o nawigację, to najlepiej sprawdzi się aplikacja Google Maps (chociaż dwa razy zaprowadziła nas w totalnie nieprzejezdne miejsca). 

Samochód i paliwo

Samochód wypożyczyliśmy dość standardowo przez rentalcars.com (z wypożyczalni Hertz) podczas wyjazdu z Aten. Nie był nam potrzebny przez pierwsze dwa dni, kiedy to zwiedzaliśmy stolicę i poruszaliśmy się głównie pieszo. Wybraliśmy model ekonomiczny, za który zapłaciliśmy 171 euro za 9 dni i dostaliśmy nowe Renault Clio. Umowa wynajmu wydrukowana była w dwóch wersjach: polskiej (dla nas) i greckiej (dla wypożyczalni), więc nie było mowy o przekrętach czy niedopowiedzeniach. Auto dostaliśmy w pełni zatankowane i takie też musieliśmy oddać. Z racji sporego kilometrażu, tankować musieliśmy 4 razy: pierwszy raz za 55 euro, drugi raz za 30 euro, trzeci - 55 euro i ostatni raz przed oddaniem samochodu ok. 50 euro. Jeśli lecicie np. w cztery osoby jak my, to koszty są od razu mniejsze. Ceny paliwa potrafią być różne: od 1,59 euro/litr do nawet 1,8 euro! Sporo tańszych stacji znajdowaliśmy akurat przy autostradach w centrum kraju, a na północy ceny wahały się w granicach 1,65-1,8 euro/litr. 

Noclegi

Zdecydowaliśmy się na formę objazdową po całej Grecji, więc miejsce pobytu zmienialiśmy dość często. Korzystaliśmy wyłącznie ze strony oraz aplikacji na telefon Booking.com i noclegi rezerwowaliśmy na bieżąco, w zależności od tego, gdzie postanowiliśmy pojechać. Przed wylotem zabookowaliśmy pierwsze dwa apartamenty: w Atenach oraz na północy kraju w Paralii Katerinis (skąd mieliśmy dobrą bazę wypadową do Saloników, Meteorów czy na Olimp). Pozostałe wybieraliśmy po drodze, w zależności od potrzeb. Po sezonie wysokim ceny noclegów są dość przystępne - wynajmowaliśmy głównie apartamenty 2 lub 3 pokojowe, które kosztowały nas średnio 40 euro za noc. W drugiej połowie września turystów wciąż jest sporo, więc znalezienie noclegu w popularnych miejscach (jak choćby Ateny) nie warto odkładać na ostatnią chwilę i zarezerwować je z wyprzedzeniem. W mniejszych miejscowościach, tych mało popularnych można łatwo trafić na naprawdę super oferty za bezcen! Dodatkowo: woda z kranu jest pitna i często na wyposażeniu apartamentu znajdziecie już jedną butelkę schłodzonej wody, ale cały pozostały prowiant trzeba kupować samodzielnie (z jednym wyjątkiem, o którym wspomnę później). 

1. Stadium - Athens 2004 (link)

W Atenach wylądowaliśmy w poniedziałek ok. 11:00, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu na zwiedzanie. Na stolicę Grecji poświęciliśmy półtora dnia. Dwie noce spędziliśmy w apartamencie w samym centrum miasta, 300 metrów od Stadionu Panathinaiko i zaledwie 20 minut piechotą od Akropolu! Okolica jest bardzo bezpieczna, ponieważ apartament znajduje się dosłownie pośrodku różnych zagranicznych ambasad ;) Dodatkowym atutem jest bliskość sklepów, marketów i bardzo fajnych restauracji w pobliżu. Apartament ma dwa pokoje (sypialnię z dwuosobowym łóżkiem oraz salon z rozkładaną kanapą), więc jest idealny dla 4 osób. Do tego mała, ale dobrze wyposażona kuchnia, własna łazienka i osobna pralnia (proszki, płyny, suszarka i żelazko są zapewnione).  Jest też świeżo wyremontowany, oddany do użytku w 2019 roku, więc wszystko jest jeszcze nowe. To co najważniejsze mieliśmy pod nosem, więc mogliśmy skupić się zwiedzaniu. Właścicielka jest bardzo przyjacielska, świetnie mówi po angielsku i rosyjsku, więc śmiało możecie prosić ją o pomoc czy pytać o ciekawe miejsca do zobaczenia w okolicy. Zostawiła dla nas też mapę Aten oraz przewodnik kulturalny (po angielsku), żebyśmy mogli się zorientować co i jak. Za 2 noce zapłaciliśmy 480 zł, czyli 60 zł od osoby za dzień. 

2. Aleksandros Apartments, Paralia Katerinis (link)

Kolejne trzy noce spędziliśmy na północy kraju. Miejscowość jest typowo turystyczna, położona nad morzem i w drugiej połowie września było tu jeszcze sporo plażowiczów. Tutaj również zdecydowaliśmy się na dwupokojowy apartament z aneksem i łazienką, jednak standard był już zupełnie inny niż w Atenach. Pokoje na pierwszy rzut oka wydawały się w porządku, jednak na dłuższą metę we znaki dawała się duchota. Wystrój typowy dla lat 80-tych, niekiedy brakujące części wyposażenia, brak okna w jednym pokoju (przez co nie ma w nim wcale przepływu powietrza i trzeba było spać przy otwartych drzwiach), czy ,,otwarta łazienka" (brak całkowitego odgraniczenia od części kuchennej), więc wszystko co tam robicie słychać w pokoju obok. Szczerze, bywało gorzej. Jakoś to przeżyliśmy, tym bardziej, że codziennie urządzaliśmy jakąś wycieczkę, więc wstawaliśmy wcześnie rano, szybkie śniadanie i w drogę, po czym wracaliśmy na obiadokolację (jedzoną zresztą w pobliskiej restauracji), także w apartamencie byliśmy dopiero późnym wieczorem. Właścicieli akurat nie było, ale wszystkie formalności załatwiliśmy z nimi mailowo (uwaga! piszą tylko po rumuńsku i serbsku, więc trzeba uzbroić się w translator) i obyło się bez problemów. Cena to 392 zł za 3 noce, czyli ponad 30 zł od osoby. 

3. Arxontiko, Platanias (link)

To był naprawdę malowniczy nocleg! Wracaliśmy właśnie z północnej części kraju, przemierzaliśmy niezwykle górzysty, ale urokliwy półwysep Pelion i  jedną noc postanowiliśmy spędzić na samym jego końcu - w Platanias właśnie. Po drodze tutaj dotarliśmy także do niezwykle bajkowej plaży Fakistra (link do wpisu), gdzie spędziliśmy kilka godzin, więc do apartamentu dotarliśmy późnym popołudniem. Platanias to naprawdę mała miejscowość, wszyscy się tu znają i lubią, a z jednego jej końca na drugi przejdziecie w max. 30 minut. Przed wjazdem stoi drewniana tablica z numerami telefonów do wszystkich jej rodowitych mieszkańców (a jest ich może dwudziestu). Właściciel  Arxontiko - Dimitros jest przemiłym facetem, który prowadzi również kawiarnię Aramis na parterze budynku (gdzie za dodatkową opłatą przygotowuje też śniadania). Świetnie mówi po angielsku i doradzi gdzie zjeść smaczny obiad w pobliżu (można się na niego powołać, wtedy zostaniecie ugoszczeni po królewsku). W apartamencie do dyspozycji są dwa przestronne i czyste pokoje, które posiadają surowe, drewniane meble, niewielka kuchnia, łazienka oraz długi przedpokój. I do tego zapierający dech w piersiach widok z balkonu sypialni, wprost na deptak i całą zatokę! W oddali widać także wyspy Skiatos i Skopolos, na których kręcili musical ,,Mamma mia". Można tam dotrzeć na trzy sposoby: samolotem na Skiatos, promem z Wolos albo załapać się na szybki rejs małą łódką z którymś mieszkańcem Platanias. To drugi mój ulubiony nocleg w trakcie tego wyjazdu, do pierwszego przejdziemy za chwilę. Cena: 190zł/noc, czyli 47,5 od osoby (ze śniadaniem). 

4. Home in the Nature, Korynt (link

Z Platanias pojechaliśmy do Delf, gdzie spędziliśmy kilka godzin na zwiedzaniu, następnie przez Patras (i najdroższy most świata) przedostaliśmy się na południową część kraju i na jedną noc zawitaliśmy do Koryntu. Tym razem zarezerwowaliśmy dom wakacyjny. Tak, dobrze czytacie - CAŁY dom. Prawie 100 metrów kwadratowych, ogród, mały taras i podjazd z parkingiem. Jego ogromnym plusem jest pełne wyposażenie - znajdziecie tu dosłownie wszystko, nawet takie rzeczy jak olej do smażenia, przyprawy, kawa i herbata (w kuchni), pralkę, suszarkę i chemię gospodarczą (w łazience) i dodatkową pościel i ręczniki w każdej sypialni. Z zewnątrz wygląda dość niepozornie, jednak wnętrze ma naprawdę bogate :) Dwie przestronne sypialnie, ogromny salon z kuchnią (i pianinem!) i równie duża łazienka. Spokojnie zmieści się tu więcej niż 4 osoby. Właścicielem jest młody Grek, świetnie komunikujący się w języku angielskim, a do tego jest bardzo ciekawy świata - wypytał nas skąd jesteśmy, dokąd jedziemy, co już zwiedziliśmy i polecił fajne miejsca w okolicy.  Chociaż punktualność nie jest jego mocną stroną, to jest bardzo ugodowy i bezproblemowy. Niech was tylko nie zwiedzie lokalizacja - tak naprawdę domek nie mieści się w Koryncie, a w małej wiosce kilkanaście kilometrów na południe. Dla nas lokalizacja nie stanowiła problemu (samochód = wygoda), a potrzebowaliśmy pralki, więc na jedną noc cieszyliśmy się spokojem i ciszą, jaką zapewnia dom na odludziu. Cena za domek: 174 zł.

5. Epidavros Seascape, Ancient Epidauros (link

Proszę bardzo - oto właśnie nasz najlepszy nocleg w trakcie wypadu do Grecji! Do dziś nie mogę się go nachwalić i gdybyśmy mogli, to byśmy z niego w ogóle nie wyjeżdżali. Starożytne Epidauros mieści się na wzgórzu, trasa do domku z apartamentami jest dość uciążliwa i bez samochodu nie da rady do niego dotrzeć, jednak po dojechaniu na miejsce wiedzieliśmy, że było warto. Trafiło nam się bardzo duże mieszkanko, z dwoma osobnymi sypialniami, przestronnym salonem z częścią kuchenną oraz nowoczesną łazienką i (najważniejsze) ogromnym tarasem z częścią wypoczynkową, na którym codziennie jedliśmy śniadania i obiadokolacje. Spędziliśmy w nim 2 noce, które wyniosły nas 485 zł, czyli 60 zł os/noc. Do tego obiekt ma własny basen, bardzo zadbany i czysty oraz ogródek, z którego codzienne właściciele dostarczają do każdego apartamentu świeże pomarańcze. Mieliśmy też wyposażoną lodówkę na start - masło, dżem, miód i śmietanka (które starczyły nam na 2 śniadania dla 4 osób), do tego woda oraz kawa i herbata. Jeśli naprawdę chcecie odpocząć od miejskiego zgiełku, spędzić miło czas w miejscu urokliwym i z bajecznymi widokami, to polecam ten nocleg z całego serca! W okolicy znajdziecie sporo ciekawych miejsc do zwiedzania: sama nowa i stara część miasta jest warta zobaczenia, poza tym do Myken macie 50 km, a do Nauplionu czy Argos ok. 40 km. No i w Epidauros znajduje się też obiekt z listy światowego dziedzictwa UNESCO - Sanktuarium Asklepiosa, czyli zachowane pozostałości zabudowań: świątyń i zabudowań szpitalnych poświęconych bogom uzdrowicielom oraz największy (i wciąż wykorzystywany) amfiteatr pochodzące z IV w. p. n. e. Gdybym mogła, to chętnie bym tam wróciła i spędziła w tym miejscu przynajmniej tydzień.

6. Katia's Apartment, Kalamata (link


Z wielkim żalem opuściliśmy Epidauros i udaliśmy się w dalszą podróż na południe: przez kolorowy Nauplion, waleczną Spartę, tajemniczą Mistrę, aż do Kalamaty, gdzie znaleźliśmy tym razem nocleg. Na miejsce dotarliśmy późnym popołudniem. Kalamata to niewielkie, ale nowoczesne miasto przy morzu, gdzie czekała na nas Nadia (przemiła i sympatyczna właścicielka) oraz nasze małe mieszkanko z tarasem. Pokrótce wytłumaczyła nam podstawowe sprawy związane z wymeldowaniem się, spytała o naszą podróż i życzyła udanego pobytu. Zostaliśmy tu na jedną noc, za którą zapłaciliśmy 174 zł (43,5 zł/os). Apartament posiada osobną sypialnię, salon z rozkładaną kanapą, małą kuchnię i łazienkę (jest też pralka). Widać, że  mieszkanko jest świeżo odnowione. W samej Kalamacie jest też  kilka miejsc i muzeum do zwiedzenia, jednak my pokusiliśmy się na ostatnią kąpiel w morzu, które znajduje się 700 m od mieszkania. W okolicy znajdziecie sporo małych sklepików, kilka większych marketów i mnóstwo aptek (coraz bardziej przypominały mi one o pracy i końcu urlopu). 

7. Sfiggos 54 Guest House, Ateny (link


Ostatni nasz przystanek w trakcie greckiej podróży to znowu Ateny. Jednak tym razem mieliśmy mały kłopot z rezerwacją niedrogiego i sensownego noclegu - obłożenie w tym terminie było nadzwyczaj duże. Staraliśmy się znaleźć miejsce z dobrym dojazdem do lotniska, żeby nie tracić czasu. Na szczęście właściciel pensjonatu proponuje transfer własnym samochodem za 35 euro/grupa (czyli 5 euro taniej niż metrem, a do tego dużo wygodniej). Nie ma też problemu z wcześniejszym zameldowaniem się czy wymeldowaniem - wszystko da się dogadać. Może to jednak nie do końca pensjonat - bardziej nazwałabym go hostelem. Znajduje się w nim kilka niewielkich pokoi, a łazienka i kuchnia są wspólne na całe piętro. Podstawowe wyposażenie pokoju jest jednak bez zarzutu: czysta pościel i ręczniki, kosmetyki do kąpieli oraz nieźle wyposażona część kuchenna. Miejsce mniej dogodne do zwiedzania na piechotę, jednak w pobliżu znajdują się przystanki autobusowe i metra, dużo sklepów (w tym Lidl), sporo fajnych restauracji i Centrum Kultury Onassisa, gdzie często odbywają się różne wystawy czy imprezy (my trafiliśmy tego dnia na duży koncert). Dodatkowym atutem była bliskość naszej wypożyczalni samochodów, dzięki czemu nie musieliśmy daleko podróżować z naszymi bagażami. Cena: 131 zł za pokój, czyli 32,75 zł/os + transfer na lotnisko.

***

Żeby już nie przedłużać - kolejny post będzie z atrakcjami, które zobaczyliśmy, cenami za bilety wstępu oraz całą masą pięknych zdjęć, które udało nam się zrobić w trakcie całego pobytu. 

You Might Also Like

1 komentarzy

Dziękuję za każdy komentarz :) Staram się odpowiadać na wszystkie wiadomości. Jeśli chcesz to obserwuj ;)