Na szlaku bieszczadzkich przysmaków
10/11/2018
Witajcie!
Przypominajka:
Dziś nadszedł czas na publikację ostatniego posta z bieszczadzkich wojaży! Do tej pory pisałam o fajnych i ciekawych miejscach, które warto odwiedzić będąc w tym zakątku Polski, a teraz czas na polecenie kilku świetnych miejsc, gdzie dobrze i smacznie zjecie, czy odpoczniecie po trudach wspinaczki. Nie samym zwiedzaniem człowiek żyje, po długich, pieszych wycieczkach można bardzo zgłodnieć, a ja lubię dobrze zjeść i na każdym wyjedźcie staram się spróbować jak najwięcej lokalnych przysmaków. Tym bardziej, ze w Bieszczadach można znaleźć prawdziwe kulinarne perełki, a smak niektórych potraw zapamiętacie na bardzo długo! Chociaż fotografia kulinarna nie jest moją mocna stroną, to mam nadzieję, że na sam widok tych wspaniałych potraw zrobicie się głodni.
- Bieszczady: miejsca, które warto zobaczyć, część I
- Bieszczady: miejsca, które warto zobaczyć, część II
Dziś nadszedł czas na publikację ostatniego posta z bieszczadzkich wojaży! Do tej pory pisałam o fajnych i ciekawych miejscach, które warto odwiedzić będąc w tym zakątku Polski, a teraz czas na polecenie kilku świetnych miejsc, gdzie dobrze i smacznie zjecie, czy odpoczniecie po trudach wspinaczki. Nie samym zwiedzaniem człowiek żyje, po długich, pieszych wycieczkach można bardzo zgłodnieć, a ja lubię dobrze zjeść i na każdym wyjedźcie staram się spróbować jak najwięcej lokalnych przysmaków. Tym bardziej, ze w Bieszczadach można znaleźć prawdziwe kulinarne perełki, a smak niektórych potraw zapamiętacie na bardzo długo! Chociaż fotografia kulinarna nie jest moją mocna stroną, to mam nadzieję, że na sam widok tych wspaniałych potraw zrobicie się głodni.
1. Chata Wędrowca w Wetlinie
Adres: Wetlina 113, 38-608 Wetlina
Miejsce świetnie znane prawie każdemu turyście odwiedzającego Bieszczady. Restauracja rozsławiona szczególnie dzięki kultowemu naleśnikowi gigantowi, którego nie znajdziecie w żadnym innym miejscu. Nasza pierwsza wizyta skończyła się oczywiście zamówieniem tego specjalnego przysmaku, który waży ponad 1,5 kg! Wcześniej czytałam wiele opinii na jego temat, wiele mówiło, że ten specjał spokojnie wystarczy na 4 osoby - chyba, że jesteście bardzo głodni i spędziliście cały dzień na szlaku, to wtedy można go podzielić na dwie osoby. Do wyboru macie wiele wariantów z owocami sezonowymi; nam ciężko było zdecydować się na jedną wersję, więc wybraliśmy giganci mix, czyli każda ćwiartka miała na sobie inne owoce, bądź twaróg z orzechami i smakowała inaczej (ale równie wspaniale:))
Wszystko posypane cukrem pudrem i okraszone śmietaną. Sam naleśnik jest mocno specyficzny, bardziej przypomina racucha, niż typowe ciasto naleśnikowe, ale gwarantuję, że nie wyjdziecie stamtąd rozczarowani. Za drugim razem postanowiliśmy spróbować również innych przysmaków, których w karcie dań znajdziecie sporo: pięknie pachnące pieczenie w mięsnym sosie, aromatyczne zupy gulaszowe z ogromnymi kawałkami mięsa, czy równie wielkie co naleśnik placki ziemniaczane z sosem śmietanowym. Palce lizać! Codziennie na tablicy kredowej znajdziecie inne dania, często zrobione z sezonowych produktów czy dziczyzny. Podsumowując: dla każdego znajdzie się coś smacznego!
Karczma wyglądem przypomina małe schronisko górskie - drewniane ściany i meble, przytulna atmosfera i niskie pomieszczenia. Chociaż ceny należą raczej do tych wyższych, to porcje są naprawdę duże i absolutnie nikt nie wyjdzie stąd głodny. W razie, gdybyście przeliczyli siły na zamiary, można poprosić przesympatyczne panie kelnerki o zapakowanie pozostałości na wynos. Oprócz wspaniałych potraw, spróbujecie tu również słowackiej Coli, czyli Kofoli, wypijecie lokalne cydry czy nalewki oraz zagrzejecie się przy aromatycznej herbacie (wszystko podane oczywiście w gigancich kubkach). Gdybyście upodobali sobie szczególnie któryś napój, to część z produktów lokalnych (w tym również konfitur, piw z Ursa Maior i pamiątek) znajdziecie w sklepiku wędrowca, który mieści się przy karczmie.
Chociaż Chata Wędrowca jest bardzo duża i znajdują się w niej aż trzy sale do spożywania posiłków, to ciężko tu o kameralne warunki. Miejsce to jest bardzo oblegane przez turystów i trzeba uzbroić się w cierpliwość, gdyż całkiem możliwe, że przyjdzie Wam czekać na wolny stolik nawet poza sezonem. Gdy robi się chłodniej, sala na tarasie jest zamykana, więc miejsca siedzące jeszcze szybciej się kończą. Za to czas oczekiwania na zamówione potrawy jest naprawdę krótki - to raptem kilkanaście minut, nawet przy wypełnionych po brzegi trzema salami!
2. Wilcza Jama w Smolniku
Smolnik 23, 38-713 Lutowiska
Lubicie dziczyznę? A może chcielibyście jej dopiero skosztować? To miejsce jest dedykowane specjalnie dla Was! Ale uwaga: karczma jest dość specyficzna i nie każdy może się tu odnaleźć. A wszystko za sprawą oryginalnego wystroju: piękna, przestronna, drewniana sala udekorowana jest masą poroży, skór i wypchanymi zwierzętami, które wyglądają jak trofea myśliwskie. Właściciel jest myśliwym i wnętrze nie pozostawia co do tego wątpliwości. Wrażliwe dusze zdecydowanie będą czuły się tu nieswojo. Chociaż przyznam, że wygląda to wszystko dość imponująco. W sezonie turystycznym karczma wydaje ciepłe posiłki w godzinach 12-20, w miesiącach zimowych 12-19. Menu zawsze jest dynamiczne, w zależności od pory roku i dostępności produktów. Obok karczmy znajduje się także staw hodowlany, z którego pochodzą pstrągi dostępne w karcie.
Przejdźmy wreszcie do tych przysmaków. Na początek dwie zupy: myśliwska-gulaszowa oraz rosół. Obie wspaniałe, tłuściutkie, aromatyczne i rozgrzewające. Pływają w nich mięciutkie kawałki mięsa, a w rosole dodatkowo domowy makaron. Dania główne to już stricte mięsne specjały: pieczenie w gęstym, pachnącym sosie z kaszą, ziemniaczkami czy kopytkami oraz surówką. Wszystko delikatne, smaczne i rozpływające się w ustach. Bardzo warto zatrzymać się tu na obiad lub przyjechać specjalnie. A po wybornym i sycącym posiłku, możecie także zakupić tu miejscowe wyroby: pasztety, wędzone kiełbasy, konfitury, a także znane w całych Bieszczadach piwa z Ursa Maior.
3. Myczkowianka w Myczkowcach
Adres: Zapora w Myczkowcach 95, 38-623 Myczkowce
Tutaj trafiliśmy całkowicie przypadkowo. Zwiedzaliśmy okolicę, aż nastała pora obiadowa i zmógł nas głód. Szybkie przeszukiwanie mapy na google i jest - najbliższa restauracja na naszej drodze to Myczkowianka. W dodatku posiada super opinie. Poza sezonem w tej niewielkiej wsi nad zaporą niewiele można zobaczyć, ale zdecydowanie warto zatrzymać się tu na domowy obiad. Rodzinny biznes znany jest też wśród zmotoryzowanych, sądząc po delikatnych akcentach w postaci kasków, czy tablicach z wpisami zadowolonych motocyklistów, którzy przyjeżdżali tu na zloty. Aktualne menu znajdziecie na tablicy kredowej tuż przy kontuarze, gdzie też odbywa się zamawianie posiłków.
Porcje są naprawdę duże, świeżo przyrządzane i bardzo smaczne. Szczególnie godny polecenia żurek z mięsną wkładką, jajkiem i dodatkiem chleba. Do wyboru macie także kilka rodzajów pierogów, placki ziemniaczane na wiele sposobów, świeże pstrągi czy proste, domowe potrawy, jak klasyczny schabowy z frytkami i surówką. Czas oczekiwania standardowy, więc czekając na drugie dane, warto wcześniej zamówić zupę lub chociaż jakąś przystawkę. Do picia tradycyjne soki, kompoty, (jak prawie wszędzie) piwa z Ursa Maior oraz inne, mniej znane bieszczadzkie specjały. Jest prosto, smacznie i można się najeść. A po posiłku warto wybrać się na spacer nad zaporę, żeby móc podziwiać takie widoki :)
4. Lokalny browar ,,Ursa Maior"
Adres: Uherce Mineralne 122a, 38-623 Uherce Mineralne
Centrum Ursa Maior - założone dość niedawno, bo w 2013 roku w Uhercach Mineralnych, między Leskiem a Ustrzykami Dolnymi, mieści Bieszczadzką Wytwórnię Piwa - lokalny, mały browar, wytwórnię octu, sklep z produktami regionalnymi oraz galerię sztuki z pracami lokalnych artystów. Tyle fajnych atrakcji w jednym miejscu! Centrum spodoba się nie tylko panom, którzy bardzo chętnie zwiedzają część, w której mieści się browar ;) Wszystkie piwa tej wytwórni to produkty górnej fermentacji, są niepasteryzowane i niefiltrowane, naturalnie nasycone CO2. Od tego roku ruszyła także produkcja octu, która jest pierwszą tego typu inicjatywą w Polsce. Octy pochodzą z różnych rodzajów piw Ursa Maior oraz z wina z jabłek, wina winogronowego, a nawet miodu. Firma rozprowadza swoje produkty do wybranych sklepów, restauracji i pubów w całej Polsce, ale najwięcej ich znajdziecie tu, w Bieszczadach. Umożliwia także ich degustację i zakup na miejscu w browarze. Więcej o tym miejscu przeczytacie w tym poście. Oprócz piwa, w miejscowym sklepiku znajdziecie także sporo ciekawych konfitur, przetworów, syropów i słodkości.
5. Oberża Zakapior w Polańczyku
Adres: Zdrojowa 37, 38-610 Polańczyk
Kolejne miejsce związane bardzo z tradycjami bieszczadzkimi oraz tutejszą kuchnią. Niewielkie, drewniane wnętrze zdobi ściana z portretami najbardziej znanych zakapiorów z tej okolicy. Nie każdy turysta przyjeżdżający w Bieszczady zdaje sobie sprawę z ciekawych historii tego regionu. Dziś, jak piszą twórcy oberży Zakapior w Polańczyku ,,bieszczadzki zakapior" jednostka nie mieszcząca się w znanych schematach, z silną osobowością, dużą dozą swobody i absolutnie zakochana w tych górach. Przybyli w te strony, całkowicie zrywając z dotychczasowym życiem, szukali wolności i odosobnienia, a także lubili kontakt z naturą, dlatego często żyli samotnie w prowizorycznych domkach, szałasach czy chatkach. Na miano prawdziwego zakapiora trzeba było sobie zasłużyć i zapracować. To również środowisko ludzi wrażliwych na piękno, artystów, którzy tutaj tworzą. Aktualnie to gatunek wymierający i niechroniony, więc spotkanie prawdziwego zakapiora należy coraz częściej do rzadkości. Piękną i dopracowaną galerię możecie podziwiać w tejże oberży w trakcie spożywania całkiem przyjemnego posiłku.
Oberża Zakapior to niezwykłe miejsce na kulinarnej mapie regionu, można tu zjeść dania wywodzące się z tradycji kulinarnej Bojków i Łemków, czyli dawnych mieszkańców tych ziem. Spora część nazw potraw brzmi dla normalnego człowieka egzotycznie, ale pod nimi znajdziecie dokładniejszy opis co wchodzi w skład posiłku. A znajdziecie tu całkiem sporo pożywnych zup z mięsną wkładką, świetne placki z równie aromatycznymi sosami, pierogi z kaszą gryczaną i ze śmietaną (skusiłam się i muszę przyznać, że są wspaniałe). Nawet barszcz z uszkami smakuje tutaj inaczej ;) Nikt nie wyjdzie stąd głodny, a przy okazji można poznać wiele oryginalnych dań, których nie spotkacie nigdzie indziej. Zawitaliśmy tutaj również dwa razy, gdyż jeden raz to zdecydowanie za mało, aby nasycić się tymi ciekawymi smakami. Co mogę polecić? Żurek w chlebku, pierogi z kaszą, placki zakapiora oraz wszelkiej maści gulasze. Do tego tradycyjnie ciepła herbata, piwa z Ursy i inne, tutejsze trunki.
Mimo ciągłego ruchu, nawet poza sezonem, możecie liczyć na szybką i miłą obsługę, a klimat tego miejsca potrafi naprawdę wciągnąć. W tle leci spokojna poezja śpiewana, teksty często nawiązują do tutejszych tradycji czy historii. Czasem można się też załapać na muzykę graną na żywo przez lokalnych artystów. Ceny bardzo przystępne, biorąc pod uwagę wielkość serwowanych tutaj porcji. Gdyby zabrakło miejsca, to znajdziecie także wolne stoliki na zewnątrz, w ogródkach należących do oberży. Widziałam, że całkiem niedaleko znajduje się również restauracja o podobnej nazwie - Zakapiorek - ale serwuje ona już zupełnie inny rodzaj kuchni. Więc jeśli macie ochotę na coś innego niż kebab, czy kurczaka z frytkami i surówką, zdecydowanie polecam oryginalnego Zakapiora.
I to już, niestety, wszystko. Jeśli będziecie kiedyś w Bieszczadach i traficie do opisanych tutaj miejsc, dajcie znać - jestem ciekawa Waszych opinii! A może macie jakieś inne, sprawdzone miejsca, które możecie polecić, też piszcie - zacznę już sporządzać listę na przyszłoroczną wizytę w tym regionie.
3 komentarzy
Ale klimat! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w wolnej chwili
Miłego weekendu, xx Bambi
Muszę przyznać, że ten naleśnik gigant jest naprawdę ogromny i wygląda przepysznie! :)
OdpowiedzUsuńMój blog-klik
Dziękuję za każdy komentarz :) Staram się odpowiadać na wszystkie wiadomości. Jeśli chcesz to obserwuj ;)